środa, 27 stycznia 2016

Dlaczego w syropach dla dzieci jest cukier?

Cukier jest znany i stosowany już od starożytności, ale dzisiaj powszechnie wiadomo, że przyczynia się on do powstawania otyłości, próchnicy zębów i szeregu innych problemów zdrowotnych. Dlaczego zatem znajdujemy go w syropach dla dzieci? Zarówno w lekach jak i w (prozdrowotnych z założenia) suplementach diety?



Cukier hamuje rozwój drobnoustrojów

Prawdopodobnie wiele osób jest w tym momencie zaskoczonych i zadaje sobie pytanie: "co to za bzdury?" Przecież każdy wie, że cukier jest pożywką dla bakterii i grzybów. To prawda, ale jest jeden istotny czynnik, który przesuwa cukier na "jasną stronę mocy": to

STĘŻENIE

Cukier od dawien dawna stosowany był do konserwowania żywności (dżemy, soki!). Na jakiej zasadzie to działa? Otóż w wysokich stężeniach (powyżej 60%) ciśnienie osmotyczne jest tak duże, że "odsysa" wodę z komórek drobnoustrojów na zewnątrz ich błony czy ściany komórkowej. A bez wody nie ma życia.

Podstawowy syrop stosowany w farmacji to Sirupus simplex (syrop prosty) składający się z 64cz. sacharozy i 36cz. wody (a zatem 64%). Jest to stężenie wystarczające do zahamowania rozwoju większości bakterii i drożdży. Może stanowić podstawę do otrzymywania innych syropów lub być dodatkiem do różnego rodzaju leków płynnych.



I tu dochodzimy do drugiego zastosowania cukru, czyli tzw. corrigens. Brzmi bardzo mądrze, a chodzi po prostu o poprawienie smaku, zapachu lub wyglądu leku. Zapewne każda mama przyzna, że w przypadku dzieci jest to wyjątkowo istotny aspekt. Zwłaszcza, że część substancji leczniczych jest wyjątkowo paskudna w smaku i ich zamaskowanie jest po prostu konieczne.

Ile tego cukru?

Nie każdy syrop oczywiście będzie miał 64% stężenie sacharozy, Aktualnie stosuje się również dodatki substancji konserwujących (m.in. okrytego złą sławą benzoesanu sodu). Przyjmując jednak dla przykładu, że dziecko otrzymuje 3 razy dziennie po 5ml syropu o tradycyjnym 64% stężeniu, ile spożyje cukru?

3 x 5ml = 15ml

W uproszczeniu zakładając, że 1ml = 1g

15g x 64% = 9,6g

To ok. 2 łyżeczki do herbaty.

Dla porównania:

1 Kinder czekoladka - 6,7g
1 Danonek - 6,6g
1 cukierek Nimm2 - 3g

Ja osobiście nie podchodzę do tego tematu ortodoksyjnie i w naszym domu jada się słodycze (w kontrolowanych ilościach). Obecność cukru w syropach dla dzieci uważam za akceptowalną, zwłaszcza, że stosujemy je tylko wtedy, gdy są niezbędne.

Istnieją na rynku także syropy oparte na miodzie, sorbitolu czy maltitolu, mogą też mieć dodatek innych sztucznych słodzików. O ile w przypadku leków przepisanych przez lekarza nie ma za bardzo pola do manewru, to w przypadku preparatów kupowanych na własną rękę warto czytać skład i podejmować decyzję zgodnie ze swoim światopoglądem.

niedziela, 13 grudnia 2015

Suplementy dla dzieci - czy podawać?

Rynek suplementów odkrył idealną grupę docelową: rodziców. Przecież każdy rodzic chce, aby jego dziecko było zdrowe i dobrze się rozwijało. Stąd od dłuższego już czasu bombardują nas zewsząd reklamy przeróżnych specyfików: na apetyt, na koncentrację, na katarek, na gardełko, na wzrost, na sen, do tego tran, witaminki, wapń, magnez, żelazo, probiotyki itd. Nie dziwię się, jeśli przeciętny rodzic się w tym wszystkim gubi. Jeśliby wierzyć reklamom, nasze dzieci powinny łykać codziennie więcej tabletek niż schorowany emeryt!



Podstawowymi czynnikami dla zdrowia dzieci są: dobrze zbilansowana dieta i aktywność fizyczna na świeżym powietrzu. Niestety często sytuacja prezentuje się nieidealnie: może dziecko jest niejadkiem, jest wybredne, może sobie z tym nie radzimy albo brakuje nam wiedzy i umiejętności w tematyce odżywiania.



Noworodki i niemowlęta

Tu nie ma wielkiej filozofii, bo suplementację i tak zleca lekarz pediatra.
  • Jeżeli dziecko jest karmione piersią, powinno otrzymywać witaminę K w dawce 25mcg od 8. doby do końca 3. miesiąca oraz witaminę D w dawce 400j.m. (10mcg) od pierwszych dni życia.
  • Jeżeli dziecko jest karmione mlekiem modyfikowanym, nie ma potrzeby podawania witaminy K (znajduje się w składzie mm), a dawkę podawanej dodatkowo witaminy D ustala lekarz.

Warto wybrać mleko modyfikowane wzbogacone o probiotyki i DHA lub suplementować je osobno.

Dzieci powyżej 1. roku życia

Dalej podajemy witaminę D w dawkach 600-1000j.m. w okresie od września do kwietnia (lub nawet przez cały rok jeśli w miesiącach letnich dziecko nie ma zapewnionej odpowiedniej syntezy skórnej).

Może być to sama witamina D (np. w kapsułkach) lub tradycyjnie - tran.

Zdrowemu, dobrze odżywiającemu się dziecku w zasadzie nic więcej nie potrzeba.

A co w przypadkach szczególnych?
  • po probiotyki warto sięgnąć w przypadku biegunki, w trakcie i po antybiotykoterapii, u dzieci często łapiących infekcje wirusowe oraz u alergików
  • po cięższych chorobach, kiedy dziecko mało jadło i jest osłabione, można skusić się na krótką suplementację dobrym preparatem multiwitaminowym,
  • jeżeli dziecko odmawia jedzenia ryb lub spożywa ich bardzo mało i bardzo rzadko, dobrze byłoby uzupełnić jego dietę preparatem z DHA (lub ogólnie omega-3, może być tran),
  • jeżeli dziecko choruje na nawracające zakażenia układu moczowego, wskazane jest podawanie żurawiny w celach profilaktycznych.

Dzieci powyżej 3. roku życia

Witaminę D podajemy j.w.

W wieku przedszkolnym dzieci dość często zaczynają chorować. Czasem rodzice słyszą wtedy od lekarza zdawkowe "kupcie mu w aptece coś na odporność". Od czasu do czasu, zwłaszcza w tzw. sezonie przeziębieniowym, takie preparaty można zastosować. Opierają się one w większości na tradycyjnych środkach roślinnych, takich jak sok z malin, z aronii, czarny bez, aloes, czarna porzeczka itp. Jeżeli nie przygotowujemy sobie na zimę domowych soków, nic nie stoi na przeszkodzie, aby taki syropek dziecku podać.

Jakich suplementów unikać?
  • żelków z witaminami - to w praktyce zwykle po prostu słodycze. Masa cukru i/lub syropu glukozowo-fruktozowego i kilka witamin na krzyż. Nie ma sensu.
  • wynalazków typu "na wzrost" itp. Jeżeli dziecko rzeczywiście słabo rośnie, powinno trafić do lekarza.
  • cudów w rodzaju "na sen", "żeby nie jadło słodyczy". Takich problemów nie rozwiązuje się suplementami, tylko zmianą nawyków i stylu życia. Tutaj potrzebne jest zaangażowanie rodziców, a nie tabletka.
Wszystkie zdjęcia pochodzą z pixabay.com

Tyle na początek. Właściwie każda z wyżej wymienionych kategorii produktów zasługuje na szersze omówienie, co uczynię w przyszłości :)

piątek, 4 grudnia 2015

Suplement diety czy lek

Wchodzimy do apteki, rozglądamy się dookoła i co widzimy? Leki, mnóstwo leków, półki pełne leków, nie wiadomo na czym oko zawiesić... Czy tak? Niestety nie. Pokuszę się o stwierdzenie, że w statystycznej aptece większość wyeksponowanych preparatów to suplementy diety. Ewentualnie wyroby medyczne, dietetyczne środki specjalnego przeznaczenia żywieniowego, no i oczywiście kosmetyki, które bardzo estetycznie wyglądają na aptecznych półkach, ale również lekami nie są.

O co właściwie chodzi z tymi suplementami? Przecież lekarze je polecają w reklamach, to chyba dobre są, prawda?

Zacznijmy może od krótkiego wyjaśnienia co jest czym i jakie są różnice.

Produkty lecznicze (w skrócie: leki) zdefiniowane są w ustawie Prawo farmaceutyczne. To substancje zapobiegające chorobom, leczące choroby, podawane w celu postawienia diagnozy lub przywrócenia fizjologicznych funkcji organizmu poprzez działanie farmakologiczne. Mogą być wydawane na receptę (Rx/Rp) lub bez (OTC). Wprowadzenie na rynek nowego produktu leczniczego wiąże się z przeprowadzeniem badań klinicznych, trwa często latami i jest bardzo kosztowne. Ich działanie jest UDOWODNIONE!

Suplementy diety to produkty zawierające substancje odżywcze będące uzupełnieniem normalnego żywienia. Mogą zawierać witaminy, minerały, wyciągi roślinne i mają postać umożliwiającą dawkowanie np. kapsułki, tabletki, płyny. Dopuszczaniem ich do obrotu zajmuje się Główny Inspektor Sanitarny. Nie służą do leczenia chorób.

A zatem nie są lekami i nie podlegają inspekcji farmaceutycznej!
Z prawnego punktu widzenia jest to ŻYWNOŚĆ!

Dlaczego więc są w aptekach?

Przede wszystkim dlatego, że jest to budzący zaufanie kanał sprzedaży. Pacjent przychodzący do farmaceuty ma zwykle przekonanie, że cokolwiek by kupił, będzie korzystne dla jego zdrowia. Bo przecież z apteki! A jeżeli do tego jeszcze jest reklamowane w telewizji... Wiadomo.

Producentom jest o niebo łatwiej wprowadzić na rynek nowy preparat pod szyldem suplementu, niż leku. Tak jest taniej, szybciej i można go reklamować w zasadzie bez ograniczeń. Wystarczy złożyć do GIS-u powiadomienie, w którym umieszcza się nazwę, wzór etykiety i skład. Nie potrzeba w żaden sposób potwierdzać skuteczności! Ważne, żeby nie spełniać wymagań produktu leczniczego. I już można w garażu turlać pigułki.

Tu właśnie dotykamy bardzo istotnej kwestii. W przypadku suplementów produkowanych przez znane firmy farmaceutyczne wytwarzające głównie leki, możemy w miarę bezpiecznie przyjąć, że są godne zaufania. Pojawiają się jednak na rynku przeróżne nowe specyfiki od nikomu nie znanych producentów. Jaką mamy gwarancję, że nie są to kapsułki napełniane gipsem przez przedsiębiorczego cwaniaczka? Żadną. Zwłaszcza w przypadku preparatów kupionych np. na bazarze czy w internecie.

Skąd to się w ogóle wzięło?

Obecnie tryb życia i sposób odżywania się ludzi w krajach rozwiniętych są często dalekie od ideału. Zabiegani, wciągają za biurkami łatwo i szybko dostępną przetworzoną żywność, nie przebywają na świeżym powietrzu, nie ćwiczą. Można powiedzieć, że ideą pojawienia się suplementów było zadbanie o zdrowie tych ludzi, o zapobieganie niedoborom witamin i minerałów. Ale wiadomo jak to bywa z ideami. Rządy wielu krajów widziały w suplementach sposób na zmniejszenie ryzyka chorób a więc na redukcję kosztów służby zdrowia. Prawdopodobnie stąd tak liberalne przepisy prawne (żeby nie powiedzieć wolna amerykanka). Obawiam się jednak, że szerokie rozpowszechnienie się suplementów i bezrefleksyjne ich stosowanie może się służbie zdrowia odbić czkawką.

Dlatego też niedawno rozpoczęła się WSPÓLNA AKCJA 12 PAŃSTWOWYCH INSTYTUCJI, aby chronić i edukować konsumentów.



Szczegóły znajdziecie m. in. na stronie Głównego Inspektoratu FarmaceutycznegoMożna stamtąd również ściągnąć poradnik w PDF-ie. Gorąco polecam.

Czy suplementy to jedno wielkie ZŁO?

Nie. Czasami suplementacja jest potrzebna, a nawet konieczna. Niektórych składników nie kupimy w ogóle w postaci leku. Niektóre preparaty można potraktować jak coś pomiędzy domowymi sposobami (za pomocą produktów spożywczych przecież) na drobne dolegliwości a lekami. Po prostu róbmy to z głową.

Na koniec krótka porada jak świadomie kupować i stosować suplementy?

Nie kierować się reklamami i nie dać się omamić, że działają jak leki. Pytać lekarzy i farmaceutów. Doczytywać na własną rękę (np. na moim blogu ;))

W kolejnym wpisie zamierzam się skupić się na suplementach diety przeznaczonych dla dzieci.

Do zobaczenia!









piątek, 21 sierpnia 2015

O kim, o czym, po co i dlaczego?

Kim jestem?

Jestem magistrem farmacji oraz matką 4-letniej dziewczynki i prawie 4-miesięcznego chłopca.

Skąd pomysł na ten blog?

Powstał z chęci połączenia moich zawodowych zainteresowań i spraw, które aktualnie dotyczą mnie jako matki małych dzieci.

Jaki jest jego cel?

Pomóc rodzicom zorientować się w gąszczu różnych preparatów farmaceutycznych i suplementów diety, reklamowanych (lub nie), potrzebnych (lub nie), skutecznych (lub nie).

Dla kogo NIE jest ten blog?

Na pewno nie jest on skierowany do tzw. "antyszczepionkowców" i innych osób z gruntu przeciwnych medycynie i środkom farmakologicznym.

Jeżeli jesteś taką osobą, opuść tę stronę, lub zastanów się, bo mogłoby cię nie być, gdyby nie: szczepionki/antybiotyki/chirurgia czy inne takie wymysły tych lekarzy-rzeźników czy krwiożerczych koncernów farmaceutycznych ;)

Jednocześnie zdecydowanie NIE jestem zwolenniczką bezmyślnego łykania tabletek na wszystko i uważam, że lekomania jest w Polsce już poważnym problemem.

A zatem - rozsądek przede wszystkim! Zapraszam serdecznie! :)